Kolejna recenzja książki Johna Greena
Papierowe miasta to historia o miłości i dojrzewaniu, o momentach przełomowych do tego stopnia, jakby poza nimi nic nie było.
Quentin Jacobsen – dla przyjaciół Q – ma osiemnaście lat i od zawsze jest zakochany w zbuntowanej Margo Roth Spiegelman. W dzieciństwie przeżyli razem coś niesamowitego, teraz chodzą do tego samego liceum.
Pewnego wieczoru w przewidywalne, nudne życie chłopaka wkracza Margo przebrana niczym nindża, wciąga go w niezły bałagan. Po czym znika. Quentin wyrusza na poszukiwanie dziewczyny, która go fascynuje, idąc tropem skomplikowanych wskazówek, jakie zostawiła tylko dla niego. Żeby ją odnaleźć, musi pokonać setki kilometrów po USA.
Papierowe miasta, papierowi ludzie i ich papierowe marzenia – wszystko takie samo, schematyczne, zawsze w kontekście wielkich oczekiwań dorosłości. Kolejne generacje kopiują poprzednie pokolenia, niemal bezwiednie i płynnie kontynuując tradycję. Młodzieńczy bunt, ucieczka od konformizmu i utartych ścieżek to domena nastoletnich lat, a jednocześnie coś, z czego zwyczajnie się wyrasta.
„Papierowe miasta” Johna Greena to piękna opowieść o tajemnicy, o sekrecie i o dziewczynie, która nie chciała dorosnąć, przynajmniej nie w taki oczywisty sposób. O duszy tułaczej, umiłowaniu wędrówki przez bezkres dróg. O potrzebie obserwacji i tworzeniu własnych historii. Bohaterowie tej młodzieżowej powieści zmuszeni są szybko dorosnąć i pojąć brzemię odpowiedzialności za drugiego człowieka.
Niestety książka jak dla mnie ma minus w postaci zakończenia, jest to niedomówienie, czytelnik nie wie co się dzieje później, czy Margo i Quentin będą razem, czy Q sam wróci do domu, co ta cała pogoń za miłością da. Jakie będą prawdopodobne dalsze losy bohaterów. Z drugiej strony można ten minus uznać za coś twórczego, brak konkretnego zakończenia otwiera wiele furtek wyobraźni. Chociaż sama jednak wolę znać koniec względem autora, najwyżej sama mogę obstawiać inne możliwe wybory bohaterów i ich życia. Ale pomysł z 'papierowymi' miastami i ludźmi mi się szczególnie spodobał.
Mimo wszystko, łatwo się ją czyta z dużą przyjemnością. Jak najbardziej polecam. Film też fajnie zobaczyć, jednak to nie to samo, najlepiej najpierw przeczytać, a potem oglądać. Tym sposobem sami stworzymy sobie wygląd postaci i nikt go nam nie narzuci.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Za każdy komentarz szczerze dziękuję, przyjmuję tylko uzasadnioną krytykę. Jednakże każda opinia ma dla mnie znaczenie.
♥♥♥
Jeśli już komentujesz, bo zależy ci tylko na wejściach i komentarzach to przeczytaj chociaż połowę postu, a dopiero potem skomentuj.