Hej,
Wtorek.
No to tak wczorajsze (dzisiejsze?) śmiecenie jak najbardziej udane. W dodatku w nocy tak ślicznie świecił księżyc, że po prostu nie chciało mi się wracać do domu, ale z drugiej strony byłam strasznie zmęczona i śpiąca, ale mimo wszystko posiedzieliśmy jeszcze potem trochę na dworze.
A dzisiaj kolejne śmiecenie, a jutro znowu. Po prostu taki mały maraton. Ale jest i będzie fajnie, to najważniejsze.
Pomimo tego, że wróciłam po trzeciej, po dziewiątej byłam już na nogach, bo byłam w biurze - w którym miałam staż w lipcu, aby załatwić sobie praktyki na wrzesień, potem w szkole, aby to potwierdzić, w kiosku doładować kartę i na starostwie dowiedzieć się co dalej z tymi zaświadczeniami i innymi papierkami. Przy tym też czekam na moje wynagrodzenie, chciałabym już mieć w ręce moją pierwszą wypłatę w życiu.
Obecnie pozostało mi już tylko umyć się, rozłożyć łóżko, ubrać i po jedenastej wyjść z domu. Jestem ciekawa o której wrócę do domu.
♥
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Za każdy komentarz szczerze dziękuję, przyjmuję tylko uzasadnioną krytykę. Jednakże każda opinia ma dla mnie znaczenie.
♥♥♥
Jeśli już komentujesz, bo zależy ci tylko na wejściach i komentarzach to przeczytaj chociaż połowę postu, a dopiero potem skomentuj.