No i co znowu mamy niedzielny wieczór, a dopiero co tak się cieszyłam na początek weekendu. No cóż, czas ani się nie zatrzyma ani nie wydłuży specjalnie dla nas, chociaż tak byłoby całkiem fajnie.
Co dzisiaj w sumie robiłam? Wstałam, byłam na dworze, czytałam książkę, ukradkiem oglądałam jakieś programy w telewizji, starałam się zmotywować, żeby się zebrać i spakować albo pouczyć.
No i co już prawie dziewiąta, zadania zrobiłam już w piątek, spakowałam się i pozostało pouczyć mi się trochę z wosu i zagadnień oraz wziąć prysznic, rozłożyć łóżko.
Jutro znowu poniedziałek, ale przynajmniej środę będziemy mieć wolną, co oznacza swobodny wtorkowy wieczór, przynajmniej tak przypuszczam. Dziwnie będzie w środę nie być w kościele, nie żartować z osobami ze sztandaru i po prostu już nie mieć tego obowiązku, w sumie to bardzo lubiłam być w poczcie sztandarowym, lubiłam te osoby i zdarzenia. Jednym plusem, który mi przychodzi do głowy to to, że nie muszę rano gdziekolwiek wychodzić oraz że nie będę marznąć.
Co tu jeszcze mówić, dzień jak normalny, po prostu niedziela, zawsze wieczorem, a zwłaszcza teraz kiedy robi się już ciemno dosyć szybko, pojawia się ta presja kolejnego dnia.
No nic, pouczę się, umyję, rozłożę łóżko, posiedzę trochę i mogę iść spać.
W zeszłym tygodniu byłam w domu o czternastej, jutro prawdopodobnie wrócę dopiero około siedemnastej.
♥
te weekendy tak szybko się kończą, ja mam na szczęście wolne cały tydzień:)
OdpowiedzUsuńdorey-doorey.blogspot.com
Lekko zazdroszczę
Usuń:)