Hej,
Niedziela.
Przy zmianie czasu, dobrze mieć taką dodatkową godzinę spania. Pamiętam że kiedyś przy zmianie byłam w klubie z koleżankami i w pewnym momencie strasznie pogubiłyśmy się z tym która w końcu jest godzina i jak długo tam byłyśmy.
Dziś z rana byłam w kościele, ale inny niż zeszłym razem. Padło na ogromną archikatedrę. Ładnie tam było i nawet nie zasypiałam na tej mszy, ale nie przekonuje ona mnie do siebie. Jak zaliczę wszystkie kościoły w okolicy to wątpię, że jeszcze będzie mi się chciało tam iść. Zobaczę z czasem, na razie mam ciekawe wyzwanie.
Potem ugotowałam sobie świetny obiad z ziemniakami, kurczakiem i marchewką w sosie pomidorowym, miałam prawdziwą waniliową kawę przy 'telewizji' i popołudniowy spacer. W międzyczasie jeszcze zrobiłam sobie notatki z włoskiego i kilka innych zadań.
Skończyłam drugi sezon La casa de Flores.
Na początku trudno było mi sobie przypomnieć co działo się w pierwszym sezonie, ale przy trzecim odcinku już czaiłam co się działo. Jakoś mniej podobał mi się ten sezon, sekta, ten cały konkurs talentów, problem Eleny, siostra Jose Marii i mała ilość Dalii, którą naprawdę lubię. Mimo wszystko ciągle coś się działo, a najwięcej w ostatnich minutach ostatniego odcinka. Cliffhanger jak się patrzy.
Obecnie już się umyłam, spakowałam na jutro i za jakiś czas pójdę spać, bo jutro mam na ósmą.
♥