Dzień już pomału zmierza ku końcowi. Właściwie to dzień już się skończył, powrót do domu o 16 nie zbyt zachwycający. No ale jak próba no to trzeba było zostać. Tak to nawet było fajnie. Może i dzisiaj pospałam sobie tylko 40 minut dłużej, ale byłam o wiele bardziej wypoczęta niż jak zazwyczaj. Za to jutro już znowu wstaję przed szóstą, ale zadowalające uczucie. A zapewne dziś nie będę mogła zasnąć. Nienawidzę tego uczucia, kiedy chce mi się spać, a nie mogę. Przewracam się na wszystkie możliwe strony, zmieniam miejsca na łóżku, obracam poduszkę na tą zimno stronę, aż w końcu jakoś zapadam w sen. Gdzie znowu rano nie mam ochoty wstawać i opuszczać łóżka. Szydercze zdarzenia losu.
Teraz musiałabym trochę przygotować się do szkoły na jutro i częściowo na piątek, bo przecież pierwszy czwartek miesiąca i spotkanie z bierzmowania, ach tak strasznie oczekuję bezczynnego i nie przydatnego do niczego siedzenia w kościele. Ale przynajmniej będę miała takie półtora godziny przemyśleń.
Ja też muszę się powoli zacząć przygotowywać do szkoły.. nie chce mi się!
OdpowiedzUsuń