Mamy już poniedziałek, ten weekend minął zupełnie tak szybko jak inne. W dodatku pogoda była udana, a ja nawet odpoczęłam.
Dzisiaj ominęło mnie 2,5 lekcji, ale za to w środę prawdopodobnie pójdę na siódmą, aby napisać sprawdzian z matematyki. Mimo wszystko wolałabym być na wszystkich lekcjach, ale tak to postałam sobie godzinkę w kościele. Tak sztandar i 150-lecie mojej podstawówki. Jedyne co zapamiętałam to to, że lubi się swoją szkołę dopiero wtedy gdy już się ją ukończy i chyba coś w tym jest.
Zgłoszenie się do wośp'u, zresztą kolejne. Teraz muszę gonić punktów do dalszej szkoły, a iść gdzieś przecież zawsze można. Zachowanie wzorowe również mam zamiar utrzymać, więc trzeba tam się mieszać.
Dzisiaj głównie próby, a jutro tylko jedna poranna próba i akademia, a po tym spokojnie do domu. Taki dzień na pewno mi się spodoba. Dzień nauczyciela, czy edukacji narodowej jak kto woli.
Poniedziałek minął, wtorek głównie akademia, środa dosyć wolna, czwartek dosyć ciężki dzień, a piątek to też już odpoczynek. Czyli w sumie jeden trudniejszy dzień, a reszta to już sama obecność na lekcjach.
:)
Bardzo fajny post, świetne zdjęcie i wygląd bloga. Pozdrawiam i zapraszam.
OdpowiedzUsuńmuminek-enter.blogspot.com
...
Usuńa no tak! bo jutro przecież dzień nauczyciela! zawsze tak jest, że jak odchodzimy ze szkoły to zaczynamy tęsknić za "starymi dobrymi czasami" :D
OdpowiedzUsuńhttp://whatisinthehat.blogspot.com/
Ja to dopiero teraz zauważyłam, jak zostawiłam moją podstawówkę. A jak tam chodziłam to było 'ehh znowu ta szkoła'
Usuń:)