17 września 2015

Trying to compromise but I can’t win

Hej,
Czwartek.
Po dzisiejszym dniu jestem kompletnie wykończona, wysoka temperatura, lekka bezsenność, a raczej problem z zaśnięciem ostatniej nocy, siedem lekcji, w-f na dworze oraz powrót do domu autobusem czyli małą puszką z dużą ilością innych osób. Tak to wystarczyło, bym czuła się zmęczona.
Pierwsze dobra oceny, piątka ze sprawdzianu z angielskiego i piątka z ekonomii z odpowiedzi. Można powiedzieć, że zaczynam pozytywnie. I tak muszę utrzymać.
Ostatnio myślałam, a chyba nawet pisałam, że za chwilę będzie jesień i że było ją czuć, no tak a dzisiaj mieliśmy 30 stopni, czyli w porównaniu z kilkoma tygodniami wstecz to straszna i nagła zmiana.
Co tu jeszcze powiedzieć? Dzień jak co dzień, a już jutro piątek, jakoś szybko minął ten tydzień, zdaje mi się, że właśnie tak mówię co jakiś czas. Jeśli minie mi polski to mogę uznać, że już pomału wkraczam w dwa dni, a właściwie półtora dnia wolnego. Ten piąty dzień szkoły jest najdłuższym, osiem godzin w szkole nie brzmi kusząco. No ale tyle dobrze, że nie mam takiego planu na poniedziałek, wtedy od pierwszego dnia już byłoby się nie za fajnie nastawionym.
Co tu by powiedzieć? Kolejny dzień kiedy wyjdę po siódmej, a wrócę o/po szesnastej. Potem prawdopodobnie pójdę do przyjaciółki porozmawiać i przy okazji oddać jej jej sprawdziany z polskiego z gimnazjum. Czyli to co miałam zrobić tydzień temu, ale niezbyt mi to potem wyszło.
Za chwilę znowu zrobi się już późno, no i trzeba będzie iść spać, mniej więcej na jutro umiem, a zawsze można jeszcze coś powtórzyć przed samą lekcją.
Aktualnie dzisiejszy dzień jest dla mnie przeszłością, mogę iść do łóżka. Co też za jakiś czas zrobię. Okolice dziesiątej to ostateczny czas.

2 komentarze:

Za każdy komentarz szczerze dziękuję, przyjmuję tylko uzasadnioną krytykę. Jednakże każda opinia ma dla mnie znaczenie.
♥♥♥
Jeśli już komentujesz, bo zależy ci tylko na wejściach i komentarzach to przeczytaj chociaż połowę postu, a dopiero potem skomentuj.