9 grudnia 2018

It's to the point where I love and I hate you

Hej,
Niedziela.

Dzisiejszy dzień był całkiem dobry, zupełnie cynamonowy.

Wstałam około godziny dziewiątej, przeczytałam dwa opowiadania, które są mi potrzebne na jutro na polski, zobaczyłam odcinek serialu, a popołudniu pierwszy raz zrobiłam pudding chia na jutro i w końcu upiekłam cinnamon rolls, które już od kilku tygodni toczyły mi się po głowie. Wyszły dokładnie tak jak chciałam, a w dodatku jest ich całkiem dużo. Muszę przyznać, że uwielbiam cynamon pod każdą postacią. Przy robieniu tych bułeczek zostało mi trochę mieszanki ze środka, dlatego też zrobiłam sobie kawę z cynamonem.

Poza tym ostatnio nie wyszła mi beza, a chciałam zrobić do niej krem z tofu. Dlatego też dzisiaj pierwszy raz zrobiłam wegańską jajecznicę - tofucznicę. I jak dla mnie była bardzo dobra, bo też dorzuciłam tam całkiem sporo przypraw, ale o to głównie w tym daniu chodzi. Myślę, że jeszcze kiedyś ją zrobię, fajna odmiana.

Obecnie pozostało mi już tylko umyć się i spakować na jutro. Poza tym chciałabym kontynuować film, który wczoraj zaczęłam. Jutro wstaję po siódmej, więc nie muszę aż tak bardzo śpieszyć się z tym, aby iść spać. Ale chciałabym zasnąć jeszcze dzisiaj.
grafika autumn, coffee, and fall

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Za każdy komentarz szczerze dziękuję, przyjmuję tylko uzasadnioną krytykę. Jednakże każda opinia ma dla mnie znaczenie.
♥♥♥
Jeśli już komentujesz, bo zależy ci tylko na wejściach i komentarzach to przeczytaj chociaż połowę postu, a dopiero potem skomentuj.